poniedziałek, 20 września 2010

Gniewkowskie spotkanie z muzyką

Aby zainaugurować moje urlopowanie postanowiłem udać się na koncert.
W ramach Europejskich Dni Dziedzictwa Filharmonia Pomorska zaprosiła miłośników (i nie tylko) muzyki klezmerskiej  do synagogi w ... Gniewkowie.
No, no. Przyznam, że trochę zaskoczon zostałem, ponieważ nie wiedziałem, że w Gniewkowie jest jakaś synagoga. Pewnie dla Szlomy, rozmieszczenie synagog w Polsce nie ma tajemnic, ale gdzie mi do Szlomy :)

Po przyjeździe do wymienionego miasta dopadło mnie drugie zaskoczenie, gdy zobaczyłem w jakim ten budynek jest stanie. Ale pragnę wszystkich uspokoić, nie padało na głowę (pewnie dlatego, że w ogóle nie padało:).
Niby nie spodziewałem się, że spotkam chasydów, ale skoro to taki ciekawy pomnik kultury, niespotykany w okolicach Torunia, to i jego stan powinien być lepszy. Niestety synagoga najpierw została zamieniona na magazyn, a później przerobiona na "halę sportową" 
Hmmm no i ta hala sportowa pamięta lata 50-te ubiegłego wieku. Obraz trochę smutny, ale może dla smutnej żydowskiej nuty wystarczy. Chociaż, jak zostaliśmy poinformowani, klezmerzy nie grali tylko smutnych kawałków :)
"Di Galitzyaner Klezmorim" - trio galicyjskie doskonale wpisali się w te spartańskie warunki. Przy pomocy muzyki oraz oszczędnej w formie i treści scenografii zespół stworzył przytulny klimat.
Klarnecistka Mariola Śpiewak zyskała u słuchaczy największą sympatię. A w moich oczach podziw. Płuca to trzeba mieć, aby przez 1,5 godziny zabawiać ludzi muzyką. A Mariola nie jest aż taka rosła. Gdzie to powietrze się w niej mieściło do tej pory nie wiem :)
Przy okazji wszyscy zebrani dostali mini wykład na temat muzyki żydowskiej (nie do końca potrzebny), ale nie było dowcipu. Pani Mariola bardzo ładnie gra, ale z gawędą idzie jej trochę gorzej.

Jednak co do umiejętności muzycznych, to nie można mieć zastrzeżeń. Kontrabasista, akordeonista i klarnecistka dali z siebie wszystko. Dwa bisy na stojąco. 
(Albo ludzie byli tak mili, albo rzeczywiści im się podobało. Widziałem kątem oka, jak coniektórzy salwowali się ucieczką z hali :)
Proponuję posłuchać jednego (zakupiłem płytę z jakimiś hebrajskimi znaczkami, które stanowią dla mnie tajemnicę, ale zakładam, że coś oznaczają:) z utworów zespołu. "The Happy Nigun" w wykonaniu zespołu.



A teraz zagadka dla czytelników i słuchaczy blogu. W utworze "Chopin's freilach" zawarto 3 kompozycje Frycka. Jakie???:)
Ja rozpoznałem dwa.
Ale Pani Śpiewak uczciwie zapowiedziała, że tylko jeden z utworów jest wyraźnie zacytowany, a pozostałe trzeba wyłuskać.



Dla tych, którzy nie posiadają kolekcji utworów F.Chopina - proponuję wpaść na tę stronę.
Narodowy Instytut Fryderyka Chopina 
Na wyraźne życzenie powiem gdzie szukać tych ukrytych w klezmerskiej muzie kompozycji :)

2 komentarze:

  1. Wywołałeś Szlomę z lasu :P Hebrajskie znaczki w istocie są znaczkami hebrajskimi, ale to najczystsze w świecie jidysz :) a zapisano na okładce płyty - "[noch a mol]" - czyli "jeszcze raz!"... " i jeszcze jeden i jeszcze raz..." - skoro to blog muzyczny;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szlomo. Dziękuję za tłumaczenie :) Czuję, że jeszcze wielokrotnie wywołam Ciebie do odpowiedzi. Niby to najczystsze w świecie jidysz, a dla mnie to nadal czarna magia :)
    Masz u mnie wódkę :) bo wiadomo "i jeszcze jeden i jeszcze raz", "a kto z nami nie wypije...":)

    OdpowiedzUsuń