(Wiener Philharmoniker. W.A.Mozart. Don Giovanni. Uwertura)
Fajny film wczoraj widziałem.
Wydaje mi się, że może spodobać się każdemu, kto:
- obejrzał wcześniej film Carlosa Saury "Tango" i nie znudziły go popisy tangeros przed kamerą,
- lubi chociaż trochę operę, a przydługie arie solo lub w duetach, nie wzbudzają w nim odruchu wymiotnego,
- akceptuje ubogie tło obrazu filmowego oraz bogactwo kostiumów - zdjęcia Vittorio Storaro (bo pooglądać widoczki, to może w górach)
Jeżeli wszystkie wymienione wyżej warunki czytelniku bloga spełniasz, to film C.Saury "Ja, Don Giovanni" jest dla ciebie. Jednak wszystkim zainteresowanym proponowałbym wcześniej zobaczyć operę W.A.Mozarta "Don Giovanni". Zdaję sobie sprawę, że to może byc spory wysiłek, ponieważ trwa ona ok. 3 godzin. Ale wierzcie mi, że warto. "Don Giovanni" jest tematem wokół której osnuta jest cała fabuła filmu. Losy głównych bohaterów poety/librecisty Lorenzo da Ponte, kompozytora W.A.Mozarta i Giacomo Casanov'y wplecione zostały w proces tworzenia tej dwuaktowej opery.
Wszystkie sceny w filmie zostały zilustrowane muzyką albo z samej opery, albo fragmentami utworów A.Vivaldiego, J.S.Bacha czy znienawidzonego przez mozartofilów A.Salierego.
L.Balducci w roli L.da Ponte |
Raczej jest to opowieść o tym, że pewnego razu ...
Dal tych, którzy nie zamierzają sięgnąć do opery (szkoda, bo zabawa z filmem znając już "Don Giovanniego" moim zdaniem jest o wiele lepsza) powiem tylko tyle, że:
- Lorenzo da Ponte pisał libretta również dla Salieriego;
- opera nie została napisana na zamówienie dworu cesarskiego, tylko dyrektora trupy Pasquala Bondiniego;
- Mozart napisał operę dla małego niespełna 30 osobowego zespołu muzycznego;
- prapremiera odbyła się nie we Wiedniu jak sugeruje film, lecz w Pradze;
- Caterina Cavalieri (ci co zobaczą ten film będą wiedzieć o co chodzi) naprawdę była straszną zołzą i ingerowała w utwór jak mogła;
- podobno w żadnej innej operze Mozarta osoby dramatu nie kryją tylu tajemnic.
Do Wiednia opera dotarła w 1788 roku już poprawiona przez kompozytora. Chociaż i tak nie obyło się bez uszczypliwości ze strony cesarza Józefa II Habsburga, że "to zbyt twardy kasek dla moich wiedeńczyków". Kompozytor bezceremonialnie miał odpowiedzieć, że w takim wypadku "trzeba im zostawić trochę czasu na przetrawienie".
Puenta filmu, puenta opery, puenta postu.
Gdzieś w barokowym burdelu |
ps. O wyższości moralności nad rozwiązłością; miłości co zwycięża wszystko nad zwykłym seksem; wierności nad ... OK:) i tak wiemy, że to nie jest prawdą.
Proponuje zobaczyć fragment filmu ze sceną operową kuszenia Zerliny przez Don Giovanniego (duet: La ci darem la mano). Dla osób nieanglojęzycznych wytłumaczę, że Don Giovanni proponuje Zerlinie miłe spotkanie w swoim domu. Gdy ta się opiera, wabi ją propozycją małżeństwa. Zerlina prawie mężatka osiłka, zazdrośnika i raptusa Masetta, bardzo poważnie rozważa tę propozycję w końcu zostanie arystokratką a nie zwykłą dziewczyną z ludu. I ...
... nic z tego nie wychodzi, bo we wszystko się wmieszała Donna Elvira.
Jak pech to pech :)
No, a czy w tym filmie jest jakoś pokazana śmierć? I jak?
OdpowiedzUsuńDrogi Anonimowy.
OdpowiedzUsuńŚmierć bezpośrednio nie ukazała swojego oblicza.
Chociaż Święta Inkwizycja dbała o to, aby Wenecja się nie przeludniła. Poza tym raczej się o niej mówiło, niż ją widziało.
ps. Śmierć Komandora się nie liczy, bo to postać z opery.
O! Wreszcie można wcisnąć coś o Janie od Krzyża :P Bo jeśli Saura to także "La noche oscura"!!! :)
OdpowiedzUsuńSzlomo :) Jeżeli chodzi o C.Saurę, to możesz wrzucić ze dwóch Janów i ze trzy Krzyże. Przyznam się, że nie widziałem tego filmu. Rozumiem, że polecasz :)
OdpowiedzUsuńA co tam. Ode mnie wciśnij jeszcze ten z Krakowskiego Przedmieścia :)))