piątek, 9 lipca 2010

Za głośno, za cicho

W 1719 roku powołano do życia Royal Academy of Music tzn. przedsiębiorstwo operowe (taka dawna syrena  entertainment), które dysponowało sceną w teatrze Haymarket.
Obowiązki dyrektora powierzono Fryderykowi Haendelowi, który z ziemi niemieckiej do angielskiej przybył jakieś 8 lat przed objęciem tego stanowiska. Jako menager wspomnianego przedsiębiorstwa powrócił do rodzinnego Halle, aby negocjować kontrakty z potencjalnymi śpiewakami obsadzonych w jego operze. I…..
…….. tyle jeżeli chodzi o rzeczywistość. Tutaj zaczyna się opowieść Paula Barza  o spotkaniu Haendela z Janem Sebastianem Bachem. Premiera „Kolacji na cztery ręce” w Teatrze Telewizji odbyła się 31 grudnia 1990. Jestem przekonany, że zważywszy na datę emisji niewiele osób zwróciło na nią uwagę. Szkoda bo kreacje stworzone przez Romana Wilhelmiego jako F.Haendela i Janusza Gajosa jako J.S.Bacha były (i są do tej pory) uroczo ciekawe. Haendel obywatel świata, bywalec londyńskich, rzymskich i hamburskich salonów. Bach skromny kantor z Lipska otoczony czereda dzieciaków (ok. 20 ale cześć zmarła). Z jednej strony dynamika, kompromisy, biznes muzyczny. Z drugiej strony sztuka, rodzina i święty spokój. W spektaklu Kazimierz Kutz pokazał jak bardzo zazdroszczą talentu oraz stylu życia prowadzonego przez tego drugiego. Bach zarzuca Haendelowi zbyt dużą głośność jego utworów, natomiast Haendel przyczepił się do nadmiaru subtelności w kompozycjach Bacha.

Nie muszę dodawać, że całe przedstawienie okraszone jest kompozycjami obu autorów.
Panowie (mam na myśli pierwowzory postaci scenicznych) nigdy w życiu się nie spotkali. A szkoda, bo to byłoby ciekawe wydarzenie, jak mawiał Jerzy Trela występujący w roli służącego. Doprawdy dwaj naprawdę wielcy kompozytorzy końca baroku, którzy wywarli (nie przeceniając) ogromny wpływ na muzykę, również nam współczesną. Jeżeli ktoś nie przepada za studiowaniem biografii sławnych mistrzów, to „Kolacja na cztery ręce” jest dobrym (chociaż pobieżnym) przeglądem dorobku kompozytorów oraz problemów z jakimi spotykali się w swoim życiu.
Proponuje posłuchać i zobaczyć (uwaga: przy braku ochoty należy podarować sobie patrzenie) dwóch utworów. Przed Państwem Toccata i Fuga D-moll J.S.Bacha i Messiah - Hallelujah F.Haendela



Na deser tylko zaproponuję Arię z Wariacji Goldbergowskich J.S.Bacha w dwóch aranżacjach na klawesyn (dzisiaj trąci myszką, ale kiedyś to było coś:) i fortepian. Wariacje zostały napisane dla hrabiego Hermana Karla von Keyserlinga . Złośliwi twierdzą, że w związku z bezsennymi nocami hrabiego. Ale za to klepiący biedę Bach nieźle na nich zarobił.

Goldberg Variation: Aria - Pieter Jan Belder


Goldberg Variation: Aria - Glenn Gould



PS. Czy początek Arii nie przypomina wam pewnego utworu ABBY? A może to ja już wszędzie słyszę klasykę. Pewnie da się to wyleczyć ale muszę zmienić lekarza :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz