wtorek, 29 czerwca 2010

Papierowe życie oficera

       Generalnie wszystko zaczęło się od informacji, że jeden z filmów do których Siergiej Prokofiew napisał muzykę (w sensie napisał i podkładał) nigdy nie został zrealizowany. Przynajmniej tak twierdzi Pani Anna Piotrowska, w krótkiej biografii dotyczącej artysty. Całe nieporozumienie (ja również mogę się mylić) jest związane z "Porucznikiem Kiże".
I tak Pani Anna swoje, a ja szperając w internecie dotarłem do materiałów filmowych wspominanej niemej komedii.

Proszę oto dowód. Plakat może okazać się dla mniej wierzących niewystarczającym argumentem.

Z góry przepraszam za jakość, ale film jest już zabytkiem ponieważ został zrealizowany w roku 1933, a jego premiera odbyła się w 1934. Film został udźwiękowiony w roku 1939, chociaż słowo "udźwiękowienie" jest nadinterpretacją.




Tyle tytułem wstępu. Fabuła filmu oparta jest na losach porucznika carskiej armii, którego do "życia" powołał błąd pisarza wypełniającego rejestr. Jego byt stał się całkiem realny, aż do groteskowego i śmiertelnego końca. Efekty specjalne, które zastosowało leningradzkie studio "Biełgoskino" same w sobie wywołują uśmiech na twarzy. Ale kiedyś musiało to być niesamowite przeżycie estetyczne. Jedno jest pewne, o ile film pod względem technicznym bardzo się zdezaktualizował, to muzyka Prokofiewa nadal pozostaje awangardowa.
Sam kompozytor mawiał: "Główną moją zasługą w życiu było zawsze poszukiwanie własnego, oryginalnego języka muzycznego. Naśladownictwo napawa mnie przerażeniem..."
Zapewne dlatego jego nowatorskie podejście do muzyki pozwoliło suicie symfonicznej z op. 60  wymienionego filmu przetrwać naprawdę tragiczne losy.
Nie dość dodać, że reżyser filmu Alexander Feinzimmer został w czasach reżimu stalinowskiego rozstrzelany. Nawet sam Prokofiew popadł w niełaskę, gdyż nie był do końca zgodny z radziecką ideologią reprezentowaną przez Andrieja Żdanowa. Nazwisko Prokofiewa zostało umieszczone na liście z zakazanymi kompozycjami.
Jeżeli chodzi o "Porucznika Kiże", to nawet w teatrze nie miał szczęścia. Pomimo tego, że pierwsze próby poczyniono już w latach 1972/73, to premiery doczekał się dopiero 1996 roku. Sztuka o idei państwa podważonej poprzez "pomyłkę" nie korespondowała z powszechnie panującą propagandą sukcesu. Na szczęście reżyser Tomasz Zygadło nie podzielił losu reżysera filmowego.

Tym co lubią posłuchać proponuję utwór, który pojawił się w zacytowanym fragmencie filmu ,a który u co wrażliwszych może budzić pewne zastrzeżenia natury jakościowej :)
Dlatego dla wszystkich zainteresowanych Royal Philharmonic Orchestra pod dyrekcją Jurija Simonowa.


Z Sergiejem Prokofiewem się nie żegnam. Mówię tylko "Do nastepnego postu".
ps.Być może Pani Annie Piotrowskiej chodziło o coś innego??? Lapsus podobny do filmowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz