czwartek, 3 czerwca 2010

Pod szyldem Sonaty

 Sonata nr 2 b-moll op.35 Fryderyk Chopin



Piąta edycja You Can Dance została zakończona. Muszę się zgodzić z tym, że uczestnicy prezentowali bardzo wysoki poziom. Nie trzeba być super znawcą, aby zobaczyć, że każdy bardzo się starał, ale też i to, że każdy z uczestników od wielu lat pracuje nad swoją techniką. Taniec dla tych młodych ludzi nie jest tylko sposobem spędzania wolnego czasu, to jest pasja połączona z ciężką pracą - jest ich sposobem na życie. I to cenię. Nie wystarczy bowiem na miesiąc przed castingiem pójść na dyskotekę, aby od razu stać się wielką osobowością taneczną w telewizji.

Wcześniej czy później nawet bardzo niewprawne oko wychwyci brak koordynacji, toporność ruchu, czy kicanie poza rytmem. 5 edycja pokazała, że warto jest w siebie inwestować i coś co chciałbym sam robić a nie potrafię. Nie poddawać się.

Finaliści pokazali, że upór się opłaca a krytyka gdzieś na początku wcale nie musi paraliżować, lecz raczej pobudza do działania. Ta edycja należała do Kuby Jóźwiaka. Zasłużenie wygrał i teraz należy trzymać kciuki za to, aby popularność na która obecnie zasłużył, nie przesłoniła mu całego świata.

W końcu motto, które ma wytatuowane na przedramieniu „Droga do sukcesu jest ciągle w budowie” zobowiązuje.

Nie byłbym sobą, aby nie zauważyć elementów klasycznych w tym młodzieżowym programie.

Jedna z choreografii została przygotowana do Sonaty b-moll nr 2 Fryderyka Chopina. (Po raz pierwszy w programie zatańczono układ taneczny poza tzw. Livem, ponieważ litry wody, które spłynęły na tancerzy nie pozwoliłyby na szybkie przygotowanie się do dalszych występów konkursowych). Z pewnością każdy ją słyszał, ale nie każdy ją kojarzy. Tym razem program odrobinę spopularyzował dzieło mistrza nadając mu bardzo współczesną aranżację i przede wszystkim oprawę taneczną. Dynamiczna, upiorna i intrygująca. Może tylko ten deszcz trochę nie pasował, gdyż tak naprawdę krople deszczu odnoszą się do skomponowanych przez Chopina Preludiów (e-moll, h-moll, des-dur). Taką nazwę nadała im George Sand.

Proszę nie zwracać uwagi na Kingę Rusin, której niestety płacą by tam była. Ale za to oszczędzę czytelnikom bloga obecności jury na nagraniu. Gdyż nie mam o nim najlepszego zdania, a mógłbym powiedzieć, że mam jak najgorsze.

F.Chopin ukończył pisanie utworu w Nohant. Ludwik Bronowski powiedział, że w sonacie słyszy tragizm, grozę, dręczące pytanie, sąd wyroczni. Sam Chopin w liście do Solange (córki G.Sand) napisał: „Kiedy w gronie przyjaciół angielskich grałem moją sonatę b-moll zdarzyła mi się przygoda niezwykła. Wykonałem - mniej więcej poprawnie Allegro i Scherzo – i już miałem zacząć Marsza, gdy nagle ujrzałem wyłaniające się z na wpół otwartego pudła fortepianu przeklęte widziadła, które pewnego wieczoru ukazały mi się w Chartreuse. Musiałem wyjść na chwilę, żeby ochłonąć, po czym bez słowa zacząłem grać dalej”.


Trochę tego szaleństwa i obłędu było widać w przedstawionej choreografii. Sonata składa się z 4 części.

1. Grave.Allegro
2. Scherzo. Molto vivace
3. March Funebre (żaden przyzwoity pogrzeb nie może się bez niego obejść) 
4. Finale

W programie została wykorzystana pierwsza część sonaty. Oczywiście odpowiednio skrócona na potrzeby produkcji telewizyjnej. Całe Grave. Allego trwa ponad 5 minut. I w wykonaniu Janusza Olejniczaka brzmi tak:






Do Chopina jeszcze nieraz wrócę na tym blogu, gdyż ogłoszony 2010 rok Rokiem Chopinowskim jeszcze wiele takich okazji podrzuci.
I dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz