sobota, 17 lipca 2010

All different all equal

Poszło. A raczej poszła. Parada gejowska. Zjechało się mnóstwo chłopa i na swoich platformach przemierzali stołeczne ulice gorsząc, tych co to wszystko ich gorszy.

Dlaczego tutaj o tym pisze. Bo to  jedna z nielicznych okazji, kiedy wspominanie o orientacji seksualnej kompozytorów może nie budzić sprzeciwów.
Wścibstwo - tak - ale w granicach przyzwoitości.

O Czajkowskim specjalnie już rozwodzić się nie będę. Pozwolę sobie tylko na opis jednego epizodu z życia kompozytora.  Otóż w trakcie wyprawy do Lipska poznał angielską kompozytorkę Ethel Smyth, która nota bene była lesbijką i co gorsza sufrażystką (E.Smyth swego czasu bez pamięci zakochała się w Wirginii Woolf, która z kolei była zakochana w Vita'e Sackville-West...  pewnie bym wymieniał i wymieniał). W sumie sensacyjność żadna. Czajkowski  wypowiadał się o swojej koleżance po fachu w ten sposób: "Ponieważ żadna Angielka nie może się obejść bez oryginalności i dziwactw, Miss Smyth ma je również, a są nimi: po pierwsze - przepiękny pies (...), po drugie zamiłowanie do polowań (...), po trzecie niewiarogodne i żarliwe uwielbienie dla enigmatycznego muzycznego geniuszu Brahmsa". E.Smyth mówiła o kontakcie z mistrzem: "Między Czajkowskim a mną natychmiast powstał związek, który z pewnością rozwinąłby się w serdeczną przyjaźń, gdyby okoliczności nam sprzyjały. (...) Nawet jego jego niechęć do muzyki Brahmsa nie powstrzymała mojej sympatii... i to jest najsilniejszy dowód jego uroku". Ani Czajkowski, ani Smyth, ani Woolf nawet nie śnili o możliwości swobodnej demonstracji. W Polsce pojęcie "swobodnej demonstracji" długo będzie jeszcze odbiegało od europejskich standardów. Ale jednak coś się zmienia.
Życie Czajkowskiego było o wiele bardziej skomplikowane niż np. Beniamina Brittena czy Samuela Barbera, chociaż często biografowie doszukują się podobieństw w ich losach.
uważam, że seksualność kompozytorów i jej wpływ na twórczość jest przereklamowana.
Czy Adagio for Strings op.11 S.Barbera brzmiałoby gorzej, gdyby skomponował je heteryk z krwi i kości? W wykonani nowojorskich filharmoników dosłownie wyrywa plomby z zębów.



Skoro EuroPride jest w Polsce nie wypada nie wspomnieć o Karolu Szymanowskim, który nawet operę "Efebos" skomponował dla swojego młodzieńczej miłości Borisowa Kochno. Szymanowski trochę smutne ma utwory muzyczne jak na ten blog a EuroPride to fiesta (w każdym bądź razie będzie kiedyś i w Polsce).
Dlatego proponuję coś innego, ale bardzo w temacie.
Pytanie Kim byłby Leonard Bernstein (żona, to 50% ściemy), gdyby nie np. Aaron Copland :)?
I kto by skomponował coś takiego?



(Royal Philharmonic Orchestra pod dyrekcją Carl'a Davis'a) West Side Story "Somewhere"(Adagio)

A teraz proponuje współczesną wersję utworu Somewhere zaaranżowaną przez... no właśnie. Czas na chłopaków.
Ladys and Gentelmen: PET SHOP BOYS



I po paradzie.

ps. Jeszcze tylko jedno. W miejscowości Aldeburgh  obok B.Britten'a został pochowany jego wieloletni partner Peter Pears. Jednemu i drugiem Królowa Elżbieta II nadała tytuły szlacheckie. 

Maggi Hambling wykonała piękną rzeźbę upamiętniającą tego współczesnego kompozytora muzyki klasycznej. Sentencja na brzegu muszli brzmi tak: "I hear those voices that will not be drowned" (Słyszę te głosy, które nie utoną).

1 komentarz:

  1. Ja też słyszę głosy i też w okolicach muszli, z tym, że one w końcu jednak toną, oddalają się ode mnie, odchodzą... To pewnie jest właśnie ta drobna, ale znacząca różnica, pomiędzy współczesnym kompozytorem muzyki klasycznej, a mną... Ech... Smutno... Idę nad muszlę, może tym razem coś pozostanie. Z tego. Z tamtego. Z owego. Z czegokolwiek. Przemijanie jest straszne.

    OdpowiedzUsuń