niedziela, 22 sierpnia 2010

Woda i Wino

"U mnie czy u ciebie" - nie jest to bynajmniej propozycja "skonsumowania" szybkiej znajomości, ale nazwa kawiarni/restauracji w Poznaniu. Bezpretensjonalność podziałała na moją wyobraźnię. Chociaż mogę co najwyżej domyślać się, że restauracja stanowi jeden z elementów tak popularnych dzisiaj szybkich randek. Mój osąd jest niczym nieusprawiedliwiony, gdyż spożywałem grillowanego kruczka zasiadając vis a vis, rzeczonej restauracji.Ale przecież nie znalazłem się w sobotnie południe w Poznaniu, aby poprzyglądać się restauracyjnym szyldom.
Aula UAM
Skusił mnie koncert w Auli Uniwersytetu Adama Mickiewicza, który odbywał się w ramach Polskiej Akademii Gitary. Tym razem na podium Auli wystąpili Agata Szymczewska i Łukasz Kuropaczewski z gośćmi. Koncert rozpoczął się z parominutowym opóźnieniem, gdyż media zatrzymały przed kamerami tych młodych utalentowanych (nie ma przesady w tym słowie) artystów.
Koncert wart był nie tylko tej parominutowej zwłoki, ale również zakupienia płyty "Aqua e Vinho". Jeżeli ktoś lubi (a może nawet kocha) dźwięk gitary w towarzystwie instrumentów smyczkowych.To ta płyta nie rozczaruje. Utwory na płycie zostały tak dobrane, że nie sposób się nudzić. Teoretycznie koncert Antonio Vivaldiego d-dur na gitarę i smyczki, mógł się wielu osobom obić o uszy. Ale Luigi Boccherini nie jest już tak popularny.

Kiedyś powiedziałem, że przeważnie każdy koncert ma jakiś dowcip :)
Tym razem, żartu nie było. No może poza jedna sytuacją.
Ł.Kuropaczewski w duecie z A.Szymczewską rozpoczęli koncert utworem Egberto Gismontiego "Aqua e Vinho" (ten z tytułu płyty). Bardzo ładny, sentymentalny, pełen liryzm, do puszczania w lokalu o randkowej sławie (Hmmm a jeszcze lepiej po dramatycznym rozstaniu.). Po 20 minutowej przerwie  Kuropaczewski ponownie zaproponował ten sam utwór słowami - Chciałbym, aby Państwo go zapamiętali.
Zabrzmiało jak delikatna groźba (mnie rozbawiło skojarzenie z sytuacją, kiedy gospodyni podejmując gości obiadem ponownie podaje zupę. Niczym nie skrępowana tłumaczy swoje zachowanie utrwaleniem dania w pamięci).
Słuchając się artysty proponuje posłuchać tego utworu.



Wszystkie spotkania gitarowe (łącznie z biciem rekordu Guinessa w grze na gitarze na poznańskim rynku) opatrzone są godłem Europejskiej Stolicy Kultury 2016, do którego to miana Poznań pretenduje.
I ja jestem za. Bo jak mówiłem - jestem generalnie ZA. A Poznań powinien być szczególnie moim ZA obdarzony, gdyż podoba mi się to, że parkowanie w SOBOTĘ jest bezpłatne. Taka zasada powinna obowiązywać wszędzie. A zwłaszcza w Toruniu.
Jeszcze jedno ZA za zaopatrzenie w sklepach muzycznych. Przeważnie w księgarniach jest może jedna półka z kilkoma pozycjami o muzycznej treści. A w Poznaniu tak nie jest. Tam mam kilka regałów z literaturą muzyczną. Powiem jeszcze, że czyniąc zakup, kupiłem książki, których na próżno szukać w księgarniach wysyłkowych. Na początku myślałem, że jest to związane z tym, że funkcjonuje w stolicy Wielkopolski Akademia Muzyczna. Ale gdy pomyślę, że Bydgoszczy funkcjonuje podobna, to ten argument traci na znaczeniu.

Projekt muzyczny "Aqua e Vinho" ma też toruński akcent. W jego przygotowaniu wzięła udział skrzypaczka Anna Maria Staśkiewicz. Ale o niej kilka słów skreślę w przyszłym tygodniu.
O koncercie mógłbym jeszcze pisać i pisać (o zaginionych pulpitach na nuty, przystojnym wiolonczeliście, chudej skrzypaczce, pani robiącej zdjęcia w trakcie koncertu, itd.). Ale jeżeli chodzi o wrażenie, to poza narzuconą przez Łukasza "Zupą" :), utkwiło mi w pamięci brawurowe wykonanie "Fandango" L.Boccheriniego (Kwintet Gitarowy nr 4 D-dur). Publice chyba też się podobało, ponieważ zmusiła zespół do bisu właśnie tej części koncertu.
To posłuchajmy.



Osobiście polecam całą płytę. Od początku do końca.  Fragmenty, które wybrałem są tylko na zachętę.

ps. Publika ma to do siebie, że często potrafi zadziwić. A ja siedząc na tych niewygodnych krzesłach jak ten szpicel podsłuchiwałem rozmowy.
Rodzinka obok. Wszystko w bardzo poważnej tonacji (fragment rozmowy)
Chłopak: Nie oglądałem teleturnieju. Jeździłem na desce.
Kobieta (chyba stryjenka): Szkoda.
Mężczyzna (mąż stryjenki): A "Familiada", to bardzo kulturotwórczy teleturniej.
Chłopak zamilkł.
Ja  zamknąłem oczy, coby nie było widać, że niemo rżą ze śmiechu.

2 komentarze:

  1. Woda i wino? Kurczę, znowu mam biblijne skojarzenia :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Szlomo.
    Skojarzenie z przemianą wody w wino zostało przywołane na początku samego koncertu.
    Ale chyba chodziło o wino bezalkoholowe :)ponieważ prowadzący przymrużył oko :)

    A nie masz przypadkiem biblijnych skojarzeń z nazwą restauracji :)
    Może z poezją Jana od Krzyża,albo jakiegoś innego Jana :)

    OdpowiedzUsuń