niedziela, 15 sierpnia 2010

Koncert pod burzową chmurą

Czasami muzyka to mieszanka poświecenia z zagrożeniem.
Albo inaczej.
Czy byliście kiedykolwiek na koncercie muzyki klasycznej, w trakcie którego ze swego rodzaju grozą czekacie, co się wydarzy? :)

Słoneczna sobota. Duszna.
Małe miasteczko nad brzegiem Wisły. Nieszawa.
Nawet nie wiedziałem, że tak urokliwe miasteczko kryje się niedaleko Torunia.
Z pewnością mieszkańcy Nieszawy, długo jeszcze będą pracować na należne im miejsce. Zwłaszcza, że sąsiad Ciechocinek, od dawna przyćmił swoją kurortową sławą starszego sąsiada.

Ale wróćmy do naszego miasteczka, gdzie kurne chaty doskonale korespondują ze swojskim zapachem. Już teraz z góry przepraszam wszystkich Nieszawian. Takie jest moje pierwsze wrażenie. Jednak widzę, że czasy zaczęły się zmieniać i miasteczko powoli odzyskuje swój czar. Naprawdę dziwię się, że mieszkańcy Torunia i Włocławka masowo nie wykupują parcel w tym mieście. Taki spokój :)

Na promie przycumowanym do chyba Nabrzeża Piłsudskiego, rozlokowała się Orkiestra Filharmonii Pomorskiej. Na szczęście prom posiada ładowności 16t, a Capella Bydgostiensis nie jest najbardziej rozbudowana :) Miałem okazję jej posłuchać w trakcie koncertu muzyki Piazzolli.
Tym razem do zestawu instrumentów dostawiono fortepian - bo pewnie się domyślacie, że w Roku Chopinowskim, nie może zabraknąć utworu tego kompozytora.
Atmosfera nad brzegiem rzeki piknikowa. Krzesełek dla wszystkich nie starczyło, dlatego każdy siadał na czy miał. Sam przyniosłem sobie kocyk, który dyżuruje w bagażniku samochodu. Co tam klasyka, liczy się dobra zabawa. Gdzieś pies zaszczeka, tu sobie ktoś popłynie łódeczką,  a tam dzieci rzucają kamienie do wody (nawet muzyka im w tym nie przeszkadzała).
Za pulpitem dyrygenckim spolonizowany Brazylijczyk Jose Maria Florencio, a przy klawiaturze fortepianu Paweł Kowalski. Ciekawe czy Paweł wiedział, gdzie  rzuci go los, aby pograł :)
Wszystko wyglądało uroczo prosto. Szkoda, że koncert na promie jest tylko raz w roku (dlaczego ja tam wcześniej nie trafiłem?:)
My tu gadu, gadu, a z prawej strony się chmurzy. Skończono utwór Vivaldiego, zakończono koncert fortepianowy e-moll op.11 F. Chopina....
A te chmury coraz bliżej.
Nawet ptaki przestały fruwać. Cisza przed burzą była prawdziwą ciszą. Nic. Najmniejszego podmuchu powietrza. Mrówki z koca gdzie się pochowały, chociaż jeszcze 10 minut wcześniej śmiało harcowały po żółto brązowym deseniu. 

Ale Orkiestra nie z takimi przeciwnościami losu się zmagała. I zaryzykowała - Fantazję A-dur na tematy polskie. Również F.Chopina.

Wszyscy widzą szybko przesuwający się front atmosferyczny. Ale posłuchajmy, bo za chwilę lunie. :)



Wybrzmiały ostatnie akordy utworu i jak nie zerwie się wiatr. Zaczęło fruwać wszystko. Partytury, parasolki, namioty. Drzewa rozpoczęły zrzucać całe gałęzie, a z nieba spadła ściana wody. Ulice zamieniły się w rwące strumienie.
Natychmiastowa ewakuacja na niewiele się zadał, bo powalone konary odcięły drogę samochodom. Wszystko w świetlnej oprawie błyskawic i muzyce grzmotów. Wiało grozą w przenośni i dosłownie.
Może trochę przerysowałem sytuację. Ale nie ma jak dobra zabawa. Ani mieszkańcy, ani przyjezdni słuchacze nie zapomną tego koncertu. A ja w przyszłym roku zrobię wszystko, aby pojawić się przy promie. Z parasolem :) lub nie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz