niedziela, 24 października 2010

Romeo i Julia w Bagdadzie

To było piękne. 
Balet "Romeo i Julia" - nie -  raczej taniec "Romeo i Julia". Zespół baletowy Izadory Weiss przygotował przedstawienie, które jest w opozycji do schematów tańca klasycznego. Dla Izadory "klasyka baletowa była estetyką, która nie zaspokoiła jej artystycznych pasji. Widziała w niej bezduszną tresurę i fałszywą prezentacje powierzchownych emocji". Z pełną moją niesprawiedliwością, nie zgadzam się z tezą Pani choreograf jednak nie mogę odmówić jej oryginalnego i zachwycającego ujęcia problemu miłości, tolerancji, nienawiści i wszystkiego tego, co łączy się różnicami pomiędzy kulturą arabską a europejską. 
Widząc tyle młodych (i bardzo młodych) osób w gdańskiej Operze Bałtyckiej pomyślałem, że odkryto  sposób na przyciągnięcie widowni składającą się  nie tylko z wiekowych dam i brzuchatych gentlemanów. Choreografia baletu oparta jest o technikę modern (od czasu "You Can Dance", współczesne nazwy technik tańca stały się mniej obce, chociaż nie do końca jeszcze znane) z zaskakującymi pomysłami mamy kontakt od pierwszego podniesienia kurtyny. "Taniec helikopterów", to przyznam intrygujący i wprowadzający w spektakl pomysł.
Nie będę nikogo tutaj dręczył, opowiadaniem o całym przedstawieniu, ponieważ jeżeli ktoś chce przeżyć chwile wzruszeń, oprawione w subtelną (kiedy trzeba liryczną, kiedy trzeba dramatyczną) muzykę, to musi zobaczyć spektakl na własne oczy i usłyszeć na własne uszy. Ten kto tego nie zrobi naprawdę nie wie co traci.
Powiem tylko, że akcja dramatu na deskach opery odbywa się w Bagdadzie. Julia (w tej roli widziałem Beatę Gizę) pochodzi z tradycyjnej arabskiej rodziny, a Romeo (u mnie Marek Szczygieł) jest żołnierzem, który przybył z misją stabilizacyjną (cokolwiek to oznacza) do Iraku.
Mnie ujęła jedna scena. Koniec pierwszego aktu. Lament Julii. (fragment zaraz po śmierci Tybalta i Merkucja). Wszystkie ruch, gesty nawet opadanie kurtyny w slow motion. Widz czuje, że Julia naprawdę cierpi. I nie trzeba żadnego napisu, który by o tym informował (ta złośliwa informacja jest dla tych co twierdzą, że tylko słowo pisane potrafi cokolwiek opowiedzieć). Brawa nie milkły pod koniec pierwszego aktu i na zakończenie przedstawienia. Dla mnie cały zespół Teatru Tańca Opery Bałtyckiej,  Pani Izadora Weiss kontestująca klasyczny balet, specjaliści od animacji i komputerowych efektów specjalnych zasługują na ogromne uznanie i opuchnięte dłonie od oklasków.

Mógłbym pisać i pisać, dlatego jeszcze tylko słów kilka o muzyce.:)
Mnie do tej pory balet  "Romeo i Julia" kojarzył się z muzyką Sergiusza Prokofiewa.  Tym razem na potrzeby omawianej inscenizacji do "pracy" zaprzęgnięto, m.in. kompozycje Philipa Glassa, Lisa Gerrard czy Ludwiga van Beethovena. Nie zabrakło wspominanego S.Prokofiewa z jego chyba najbardziej znanym "kawałkiem muzycznym" z baletu (ten sam kawałek z reklamy kawy). W związku z tym proponuję porównać styl i estetykę, tego właśnie fragmentu w dwóch opracowaniach. Z góry przepraszam za jakość obrazu i dźwięku zaczerpniętego z opracowania Opery Bałtyckiej ale tylko taki udało mi się wyszukać.



A teraz klasyczne ujęcie tej samej sceny. Ale za to w pełniejszej wersji.
Balet Opery Narodowej w Paryżu. Taniec Rycerzy.




Nie byłbym sobą, gdyby nie było postscriptum.
ps.1 zdarzyło się tak, że na przedstawienie kupiłem bilet przez internet. Jest tyle sposobów zakupu biletu przez internet, że powoli zaczynam się w tym gubić. Tym razem bilet był do odbioru w kasie przed spektaklem. Podchodzę do Pani w kasie, która odesłała mnie do Pana obok (już się bałem, że powtórzy się historia jaką Ewenement miał na dworcu PKP w Katowicach). Mówię, że chcę odebrać bilet, a Pan zapytawszy mnie o nazwisko, stwierdził, że nie ma takowego. Na co ja skonfundowany, że to chyba niemożliwe, ponieważ przelew środków dotyczący zakupu został dokonany jakiś czas temu (chyba z miesiąc), a ja otrzymałem potwierdzenie miejsca, które zajmuję na sali. Pan patrzy na mnie, na swoją kartkę i nagle go olśniło, że ma jeszcze jedną kartkę.
Okazało się, że moje nazwisko było zapisane na drugiej stronie. Po prostu drukarka postanowiła podzielić moją informację o nabyciu biletu na dwie części. (złośliwość rzeczy martwych).
Ale zostałem grzecznie przeproszony za zamieszanie, bilet mi wydano i mogłem po zakupieniu programu skupić się tylko na przedstawieniu. Na szczęście, to nie PKP :)
ps.2 Izadora Weiss jest stażystką Jiri'ego Kyliana. Co widać w jej choreografii - wspominam o tym tylko dlatego, że mam zamiar za niedługo wspomnieć coś o samym J.Kylianie i jego podejściu do tańca. A samą choreograf najlepiej opisuje zdanie zamieszczone na portalu wiadomości24.pl "Izadora Weiss wywróciła do góry nogami nudną i nie zmieniającą się od lat scenę baletową Opery Bałtyckiej".
ps.3 dla osób, które chcą posłuchać, co o przedstawieniu mówi choreografka proponuję  skorzystać z tego linku "Romeo i Julia" wg I.Weiss.

5 komentarzy:

  1. "Widząc tyle młodych (i bardzo młodych) osób w gdańskiej Operze Bałtyckiej pomyślałem, że odkryto sposób na przyciągnięcie widowni składającą się nie tylko z wiekowych dam i brzuchatych gentlemanów"

    Monmar, a gdzie Ty się plasujesz?? ;-))

    PS. Dobrze, że zaraza PKP jednak nie dotarła do Opery Bałtyckiej :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie bym zobaczyła Romea i Julię Izadory Weiss, ale nie wiem, czy jak będzie mi dane odwiedzić Trójmiasto to będzie wystawiany, zazwyczj mam pecha w dogrywaniu wizyt w domu z repertuarem teatrów i opery.
    Widziałam parę lat temu "Z Nieba" i bardzo mi się podobało, coś pewnie jest w tym wywróceniu Opery Bałtyckiej do góry nogami, choć może nie tylko pani Weiss tu zasługa. W ostatnich latach w Operze miało miejsce kilka mniej konwencjonalnych przedstawień. Na przykład "Edit", o ile technika tańca bardziej klasyczna, to za to oprawa muzyczna zupełnie nie.
    Jeżeli chodzi o wiek widowni, hmm..., jak byłam w Poznaniu na biennale tańca współczesnego, parę lat temu, to ja z moim "pod trzydziestkę" wtedyż, byłam w górnej grupie wiekowej imprezy, a jak ktoś tańczy, to chyba też ogląda?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewenement. Dobre pytanie zadałaś :)
    Mnie się wydaje, że młody nie jestem. skłamałbym, że jestem brzuchaty.
    Dlatego pozostaje mi być jedynie wiekową damą :)

    Malina. Masz racje, że sukces i przede wszystkim nowe spojrzenie na taniec nie jest tylko zasługą Izadory Weiss. Całemu zespołowi, kierownictwu opery i Teatrowi Tańca należy się uznanie za odwagę.

    Hmmm... Malina rozumiem, że coś tańczysz, czy jest to tylko moja nadinterpretacja tekstu :) Czy może jest to już dla ciebie tylko wspomnienie :)?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakby co, to ja tańczę... Ale nie będą się tu wyrywał... Trochę tańczę... tany, tany, tra la, la, la... Ja to sobie tańczę...

    OdpowiedzUsuń
  5. Chrześcijanin tańczy, tańczy, tańczy, tańczy.

    Cały w pomarańczy :))

    Anonimowy (co to ja wiem, kim jesteś) tańcz dalej.

    OdpowiedzUsuń