sobota, 22 października 2011

Podsłuchując w Cafe Draże

W czasie, gdy skrupulatnie wyselekcjonowana grupa społeczna spożywała chipsy i ciacha w „Cafe Draże” z okazji ŁUKASZOWYCH imienin w Poznaniu kończył się XIV Konkurs Skrzypcowy im. Henryka Wieniawskiego.
Nie było mi dane wysłuchać piątkowych koncertów. Ale za to przebrnąłem przez cały III i cześć IVetapu. I zapewne nie byłbym sobą gdybym nie miał jakichś nieprofesjonalnych uwag.

     Odrobinę młodsze od konkursu Chopinowskiego zmagania młodych skrzypków nie są tak popularne wśród rodaków, jak potyczki przy klawiaturze. Konkurs nie funkcjonuje w powszechnej świadomości społecznej jako wydarzenie artystyczne, które budzi emocje. Abstrahuję od tego, że poza relatywnie wąską grupą fanów, to niewiele osób wie kim był H.Wieniawski. A nawet jak ktoś coś słyszał, to wymienienie chociaż jednego utworu kompozytora może stanowić spore wyzwanie. Słaba edukacja, to tylko jedna z przyczyn takiego stanu rzeczy. A drugą z pewnością jest kiepska promocja samej imprezy uznanej na całym świecie.

      Ale wracając do samego konkursu. Po raz kolejny powiedzenie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia znalazło swoje potwierdzenie w rzeczywistości. Przesłuchania konkursowe w poszczególnych etapach były transmitowane przez TVP Kultura oraz Program Drugi PR. W związku z tym, w studiach konkursowych pojawili się dyżurni komentatorzy muzyki klasycznej Adam Rozlach i Jacek Hawryluk. Prowadzący wraz z zaproszonymi gośćmi nie szczędzili krytyki konkursowiczom. Czasami się zastanawiam, czy po niektórych wypowiedziach młodzi wioliniści nie powinni porzucić grania i zacząć sadzić buraki. Mam nadzieję, że przez jakiś czas będą odizolowani od komentarzy komentatorów. Być może specjaliści muzyczni podświadomie dążą do oceniania wykonawców na poziomie telewizyjnych show w stylu „Mam Talent”. Oczywiście nie ujmuję wiedzy i doświadczenia pani prof. Teresie Głębównie czy prof. Tadeuszowi Gadzinie, ale przyjęcie pewnego stylu rozmowy narzuconego przez Adama Rozlacha, trochę do nich nie pasuje. Spory może i były widowiskowe, tylko czy konieczne. Poza tym były tak nafaszerowane profesjonalną retoryką, że z pewnością nie trafiały do szerszej publiczności. A skoro nie trafiały, to edukacyjna cześć całej transmisji brała w łeb, bo ani na centymetr nie przybliżała zwykłego słuchacza do muzyki oraz wykonawcy. O wiele lepiej słuchało się wypowiedzi koncertujących muzyków jak Agata Szymczewska, czy Dominik Połoński, niż „mądre głowy” i jeszcze mądrzejszego Rozlacha. Ciekawa była zmiana stylu w prowadzeniu rozmowy przez Jacka Hawryluka, który raz występując w studio telewizyjnym preferował ostrzejsze spory, a w studio radiowym tonował wypowiedzi (tak, tak mówię o tym samym konkursie). Proponuję wszystkim czytającym tego bloga kiedyś porównać zachowania poszczególnych komentatorów w różnych sytuacjach realizacyjnych. Można odnieść wrażenie, że zmiana miejsca siedzenia jest ściśle powiązana z estetyczną metamorfozą prowadzących.

     Dla mnie wszyscy wykonawcy spisali się na medal. To naprawdę kwestia gustu, czy wykonanie jednego skrzypka jest lepsze od drugiego. I nie zamierzam, żadnego z nich krytykować. Wykonali dużo dobrej i katorżniczej pracy. Kilka koncertów skrzypcowych zarówno z orkiestra kameralną pod batutą Agnieszki Duczmal, czy jeszcze bardziej wymagających koncertów skrzypcowych z orkiestrą symfoniczną pod dyrekcją Marka Pijarowskiego, to nie w kij dmuchał. U wielu młodych wykonawców widać było tzw. stempel diabła, bo o hektolitrach potu, to nie ma nawet co wspominać.
Jestem przekonany, że przed każdym finalistą sale koncertowe stoją otworem. Załatwcie sobie tylko dobrych menagerów, bo czego jak czego, ale talentu wam nie brakuje.

     Współczesna technika pozwala siedzieć sobie w towarzystwie, zajadać tortem czekoladowym lub zapijać jabłecznikiem, a przy okazji podsłuchiwać, co dzieje się w sali koncertowej. Tak też i ja uczyniłem.
W tym miejscu chciałbym Łukaszowi podziękować za zaproszenie do tego avangardowego lokalu. Impreza była OK :). Kameralna  z odrobiną fizycznego dystansu :)
Może nie było to zbyt eleganckie, że tak sobie trzymam w uchu słuchawkę jak funkcjonariusz BOR-u. Ale nie oszukujmy się, w tym towarzystwie była Ewenement, dlatego ta słuchawka nie mogła być aż taką ujmą :) Ale za to, gdy tylko wybiła 23.00 już wiedziałem, że według jurorów najlepszą okazała się Koreanka Soyoung Yoon (na zdjęciu) przed Japonką Miki Kobayashi i Niemcem Stefanem Tarara. Temu ostatniemu wróżę dużą popularność w Polsce zważywszy na to, jakie emocje wywoływały jego wykonania u płci pięknej (i nie tylko). (nie wydaje się wam, że Tarara, brzmi muzycznie:)

Długa ta notatka. Ale może przyczyni się do przywrócenia właściwej rangi konkursowi. Następna potyczka za 5 lat. Może tym razem w finale znajda się Polacy, co z pewnością podgrzałoby atmosferę i emocję wśród rodaków.
W związku ze wszystkim powyższym proszę wysłuchać ostatniej części Koncertu Skrzypcowego d-moll op 22 „ Allegro con fuoco” H.Wieniawskiego w wykonaniu Marata Bisengalieva i Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia pod batutą Antoniego Witta.



ps. W trakcie spotkania w Drażach otrzymałem sms o treści „Triffonov bisował 3 razy. Pozdrowienia z F.Bałtyckiej”. Ehhhhhh, nie można być w kilku miejscach jednocześnie. :(

4 komentarze:

  1. Ach, cała przyjemność po mojej stronie :)

    Nawet jeśli dystans był wymuszony, to moja radość ani trochę ;) Odrobina słuchawki w uchu nadawała całości stylizacji nutę intrygującą (na nutach się nie znam, ale wiem, że taka nuta słuchawki to zawsze mocniejszy akcent niż krzyżyk ;))

    Tarara - nie brzmi muzycznie - tararara - zdecydowanie tak! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. no, nie nadążam z czytaniem...Ale dam radę i pozdrawiam.Gosia

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak... Ta notka (zwłaszcza jej długość, wiadomo, że jak coś jest długie, to jest lepsze) z pewnością przyczyni się do "przywrócenia właściwej rangi konkursowi". Ja nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości! Moc sprawcza tego bloga powoduje, że zgłaszam się do autora z prośbą, by na swoim blogu zarządził natychmiastową likwidację głodu na świecie! Napisz człowieku długą notkę i problem rozwiązany. Z góry dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szlomo. Ten dystans czynił etno-stół, który przy odrobinie dobrej woli i jeszcze bardziej alkoholu udało się pokonać.
    Ponieważ potrzymałem trochę tę słuchawkę w uchu, dlatego proponuje nutę z fermatą :)

    Gosia. Musisz się poćwiczyć szybkie czytanie.

    Anonimowy. Jak zwykle merytorycznie :) Wychodząc naprzeciw Twojemu i świata zapotrzebowaniu "zarządzam natychmiastową likwidację głodu".
    Obawiam się tylko, że moja notka była w trybie przypuszczającym i nic z zarządzenia może nie wyjść. Ale próbowałem :)

    OdpowiedzUsuń