czwartek, 13 października 2011

Mama, córka i Dezyderiusz

Kilka tygodni temu (jeszcze we wrześniu) miałem okazję posłuchać Pani Kaji i Panny Justyny Danczowskich.

Czy ja już w tym 33 (po rzymsku XXXIII) sezonie artystycznym Toruńskiej Orkiestry Symfonicznej narzekałem na salę koncertową w toruńskim Dworze Artusa? Jeżeli nie, to chciałbym pomarudzić teraz bo inaczej zapomnę. I apeluję, i grzmię, i proszę pozwólcie muzykom wykonywać swoje utwory w przyzwoitych warunkach. Ponieważ żenującym dźwiękiem dla ucha w trakcie koncertu jest skrzypiąca podłoga.

Po zaapelowaniu wrócę do koncertu. Kaja Danczowska – skrzypce – dodatkowych zapowiedzi nie potrzebuje. U jej boku wstąpiła córka Justyna Danczowska – fortepian. Koncert bardzo przyjemny, nie powiem, że porywający ale miło się słuchało. A miałem okazję posłuchać klasycznego Józefa Haydna i jego koncert F-dur na skrzypce, fortepian i orkiestrę oraz postromantycznego Cezara Francka w dwóch odsłonach. Pierwsza część, to Sonata A-dur na skrzypce i fortepian w wykonaniu Pań Danczowskich oraz Symfonia d-moll w wykonaniu TSO. Jeżeli ktoś jeszcze nie słyszał tej symfonii, to powinien szybko nadrobić zaległości. Zwłaszcza cześć pierwsza „Lento.Allegro non troppo” powinna wszystkim romantycznym duszom przypaść szczególnie do gustu. Symfonia została swobodnie poprowadzona jak na maestra Jerzego Swobodę przystało.

O tym, jak niedaleko pada jabłko od jabłoni można było się przekonać obserwując mamę i córkę, które przygotowują się do zagrania swoich partii w trakcie koncertu. Obie Panie bezdźwięcznie wygrywały akordy należące do orkiestry. Było to nawet zabawne, gdy jedna dotykała strun a druga klawiatury, a dźwięku ani słychu, tylko widu. Generalnie jest tak, że solista po prostu duchowo przygotowuje się do uderzenia w klawisz. Przeżywa, stroi miny, bierze oddech i… bach. W tym wypadku ta duchowość była wyraźnie pokazana. Zapewne taki rodzinny styl mają Danczowscy.

Ja zwyczajowo nie mogłem oprzeć się pokusie i nie kupić płyty Bartosza Koziaka i Justyny Danczowskiej z utworami F.Schuberta, R.Schumanna, G.Piatigorskiego i… Dezyderiusza Danczowskiego, który jest pradziadkiem Justyny. Poza tym, Bartosz Koziak gra na wiolonczeli Dezyderiusza. Nieźle prawda. No i jak tutaj nie kupić płyty z tymi młodymi muzykami :)
Proponuję posłuchać Poloneza Dezyderiusza Danczowskiego w wykonaniu Batrosza Koziaka i Justyny Danczowskiej.



ps. A w listopadzie święto toruńskiej szkoły muzycznej. Będą przemówienia, konferencja, msza i koncert galowy z udziałem wychowanków P.Wakarecego, A.M.Staśkiewicz i P.Fiugajskiego. I tylko żal, że nie mam zaproszenia na ten koncert ;( Zazdrość i smutek…

2 komentarze:

  1. Ale będzie za to koncert w Auli ZSM, z najnowszą muzyką młodych i starych kompozytorów z Torunia :) Zapraszam, wstęp raczej wolny

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za zaproszenie :)

    Zakładam, że zaproszeni są wszyscy czytelnicy bloga :)

    Zainteresowanym uprzejmie donoszę, że wymieniony przez Pana Michała koncert odbędzie się 25 listopada 2011 o godz.18.00.

    A w programie same prawykonania. Mnie zaintrygowała (poza utowrem autora powyższego komentarza, rzecz jasna) kompozycja Dobromiły Jaskot "Ogrody" na taśmę.
    Czy to oznacza, że utwór będzie odsłuchany z taśmy???? - to chyba trochę takie performance :)

    Pozostały program pod tym adresem http://www.zsmtorun.inf.pl/tresc/dok/jubileusz-25lis-program-koncertu.pdf

    OdpowiedzUsuń