niedziela, 20 marca 2011

Gamma był blondynem

Myślałem, myślałem i wymyśliłem, że najlepszą inauguracją zaległego urlopu będzie wizyta w operze. Kupiwszy odpowiednio wcześniej bilet w sobotę stawiłem się w Bydgoszczy.

W tym miejscu muszę zawiesić opowiadanie i przeprosić taksówkarza, na którym wymusiłem pierwszeństwo. Miał pan rację trąbiąc, świecąc i zapewne przeklinając moją głupotę. Z drugiej jednak strony, Rondo Jagiellońskie jest tak kiepsko oznaczone, że nadal nie wiem, czy ja już jestem na rondzie, czy też na nie dopiero wjeżdżam. Co było to było, a ja na szczęście bezkolizyjny dotarłem do Opery Nova.

W ten sobotni wieczór wystawiano premierowe przedstawienie baletowe „Zniewolony umysł”. No, no esej filozoficzny Czesława Miłosza na deskach sceny baletowej. Niestety nieopatrznie przeczytałem zapowiedź spektaklu Marty Krygier w Gazecie Wyborczej i pozbawiłem siebie odrobiny niespodzianki. W zapowiedzi reżyser i choreograf Robert Bondara zdradził, że „niewyobrażalnym wydaje się całkowite przełożenie tego utworu na język baletu. Dlatego tekst Miłosza nazwałbym tu bardziej inspiracją. Ci którzy spodziewają się na scenie wiernego odtworzenia kontekstu historycznego powojennej Polski (…), mogą być zaskoczeni”. I ja unikając "zaskoczenia" zakupiłem sobie program, w którym zostało opisane baletowe ujęcie totalitaryzmu, przemocy, miłości (tak ,tak była też miłość, której w książce prawie nie ma). W przerwie (balet składa się z dwóch odsłon) zauważyłem, że liczba amatorów „programu” gwałtownie się powiększyła. Każdemu kto się wybiera na przedstawienie proponuję zaopatrzyć się w takowy. Uwierzcie mi będzie łatwiej. Sama znajomość literatury może nie wystarczyć, a często nawet mylić. Już samo rozszyfrowanie kim jest Alfa (Anna Pietrykowska), Beta (Vladimir Seleznev), Gamma (Sebastian Skalski), Delta (Mariusz Kowalczyk) i Mi (Tomasz Wojciechowski) bardzo ułatwiło odbiór pląsów. W tym przedstawieniu Gamma, to ten blondynowaty zdrajca.

Szara rzeczywistość społeczna na scenie. Minimalizm w scenografii. Ciekawie przygotowana gra świateł i wyświetlanych obrazów potęgowała zagrożenie. Poczucie beznadziejności wręcz zalewało widownię. I jeszcze ta niemoc w przeciwstawieniu się tyranii. Nadziei zero. Nic tylko się powiesić. Mogę się przyznać, że do mnie dotarło. Nie jest to opowieść lekka łatwa i przyjemna. Palenie książek, zbrodnia, odzieranie człowieka z godności, bezgraniczne (mechaniczne) posłuszeństwo, wszystko mówiło o tym, jak smutne były to czasy. I jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić (w tym wypadku raczej przyczepiam się dla zasady, niż dla treści:), to chyba tylko do zakończenia. Ponieważ uważam, że spektakl (podobnie jak książka) był dobry i warto go zobaczyć, to powstrzymam się od bardziej szczegółowego opisu. Na razie brawa dla artystów, a w niktórych miejscach nawet gromkie.


Robert Bondara

Wydaje mi się, że im dalej odsuwają się czasy demokracji ludowej, gdy coraz bardziej wtapiamy się w europejskie struktury i gdy wzrasta zamożność społeczeństwa, to wiedza o początkach socjalistycznego systemu coraz bardziej popada w zapomnienie. Tym bardziej intryguje interpretacja młodego choreografa R.Bondary. Czy przybliżył on odrobinę atmosfery tamtych „nieciekawych” czasów??? Dla młodego człowieka, komunizm, a co się z tym wiąże „zniewolenie umysłu”, to totalna abstrakcja. Cz.Miłosz nie jest chyba najbardziej popularnym pisarzem i poetą wśród młodzieży. Intervallum w swoim blogu przypomniał o Roku Miłosza w Filharmonii Bałtyckiej i podobnie jak ja zauważył, że coś mało noblisty w księgarniach. Sam szukając „Zniewolonego umysłu” odbyłem podróż po Toruniu i odwiedziłem kilka z nich.

Hmmmmm Młodzież nie była nadreprezentowana na premierze. Szkoda, bardzo szkoda. Ale zakładam, że w domach zatrzymała ich cena biletu na przedstawienie, a nie Justin Biber, czy Doda.

I na koniec, który jednocześnie będzie początkiem słowo o muzyce do baletu. Kompozytorami byli Philip Glass i Wojciech Kilar. W związku z tym, że jeden i drugi twórca zasługuje na odrobinę więcej czasu, dlatego odsyłam do następnego postu. A teraz proponuję posłuchać jednego z utworów P.Glassa wykorzystanego w baletowej inscenizacji.

Philip Glass Koncert Skrzypcowy cz 2





ps. Po raz kolejny chciałbym zauważyć, że Opera Nova ma najlepszy katering ze wszystkicj przeze mnie odwiedzonych przybytów muzyki. Inni dyrektorzy teatrów, oper i filharmonii niech się wstydzą.
ps2. Tylko tak od niechcenia przypominam o Bydgoskim Festiwalu Operowym

5 komentarzy:

  1. A co można zjeść w takiej operze?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Robert. Rozumiem, że strawa duchowa Ciebie nie interesuje :)
    W Operze jest restauracja Maestro. Tam można podjeść tzn. tak mi się wydaje. ponieważ nigdy czegoś bardziej konkretnego nie jadłem. Minusem restauracji jest brak miejsca do zaparkowania. Gdy ktoś chce wjechać na parking operowy musi pokonać bezpośrednio barierkę i pośrednio humorzastego portiera.
    Ale chyba, że pytasz o konsumpcję w trakcie przerwy w spektaklu. Podają bardzo dobry sernik, jabłecznik i kremy różne owocowe z bitą śmietaną. I jeszcze takie fantazyjne mieszanki soków z alkoholem lub bez :)
    Robert. Z drugiej strony. Hmmmmm :) mogą nie sprostać Twoim wymaganim. Mało kto im sprosta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A pomidory? Czy podają tam pomidory?:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomidor jest podawany w zależności od tego co jest grane.
    Jeżeli na scenie jest "krwawa scena", to pomidor przetworzony na sok zostaje wykorzystany w spektaklu. Wtedy kuchnia nie serwuje takowych.
    Hmmm na to wyglada, że Robert musi śledzić repertuar :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Strawa duchowa zacznie mnie interesować jak uzupełnią repertuar o menu serwowane w przerwach:) Soki oczywiście wybieram "z":)

    OdpowiedzUsuń