czwartek, 29 grudnia 2011

Grudniowy Listopad cz.1

Przyszedł Grudzień i poszedł Grudzień, a wpisy gdzie?
Jak powiem, że nic się nie działo, to przecież nikt nie uwierzy. Chociaż „Kłamstwo wielokrotnie powtórzone staje się prawdą” – proszę tylko nie brać przykładu z autora zacytowanych słów.
W związku z powyższym i tak ogólnie przeprowadzam mały remanent i postaram się wyprowadzić ten blog ze śmierci klinicznej. Już ja mu zrobię OSTRY DYŻUR.


Przeglądając foldery, programy, bilety (tak, tak – zbieram te rzeczy) widzę, że ani słowem nie wspomniałem o listopadowym koncercie kompozytorskim Musica Nova – który odbył się w Sali Wielkiej Dworu Artusa w Toruniu. Młodzi kompozytorzy z województwa kujawsko pomorskiego mieli okazję przedstawić szerszej publiczności swoje utwory. Z tą szerszą publicznością trochę przesadziłem, ponieważ słuchacze, to głównie kompozytorzy, ich rodziny i znajomi. A to trochę za mało aby rozgrzać atmosferę zwłaszcza, że w Sali było bardzo chłodno. Może dlatego publika biła brawo nawet, jak nie musiała. Aby nikogo nie urazić, to powiem, że moje niesprawiedliwe podejście do muzyki najlepiej oceniło kompozycję Magdaleny Cynk (na zdjęciu), której życzę jak najlepiej, bo się przy okazji nazapowiadała. Na jej utwór „Planetoida 16856 Banach na marimbę i kwartet smyczkowy” trzeba było trochę poczekać, ponieważ zaprezentowano go jako ostatni. (teraz to nawet trochę żałuje, że nie kupiłem tej płyty, co to ją sprzedawano ze stolika) W trakcie wykonywania tego utworu nie przeszkadzał mi nawet ten piszczący głośnik. Ale co tam. Pierwsze koty za płoty, ale to dla innych, bo dla Pani Magdy te koty nie są już takie pierwsze. Tych planetoid jest sporo w dorobku kompozytorki. Teraz czekam na deszcz meteorytów. Jeżeli ktoś będzie chciał się dowiedzieć czegoś więcej o Pani Magdzie, to zapraszam na jej stronę internetową. A ja ostrzegam, że powoli rośnie we mnie fan.

Lubię robić notatki w trakcie koncertu. Wrażenia są tak ulotne, że trudno mi je zachować, jak ich sobie gdzieś nie zapiszę (dyskretna aluzja do mojej kiepskiej pamięci). Ale nawet gdy coś zapiszę, to nie mam gwarancji, że będę wiedział co autor miał na myśli.


Przy utworze Marcina Gumiela „Lights of the night” zapisałem dwa zadnia. Pierwsze: „Michał Warcaba klarnecista przyjechał z Norwegii” (w miarę jasne), a drugie: „Gdzie jest moje auto?”
No, właśnie …
Jeżeli ktoś wie lub ma pomysł na interpretację moich zapisków, to proszę o odpowiednie wpisy w komentarzach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz