Oklaski i kwiaty dla Pani dr Elżbieta Szczurko były miłym zakończeniem wykładu, o tym jak ewoluował obraz wiosny na przestrzeni lat, a nawet wieków.
Muszę przyznać, że teraz inaczej spojrzę na ta zieloną porę roku przynajmniej w kontekście muzycznym. Inaczej będzie słonko świeciło, inaczej rosły kwiatki, inaczej śpiewały ptaszki.
A propos ptaszków, to kiedyś już wspominałem o O.Massienie, który uzbrojony tylko we własne ucho przekładał ptasie trele na zapis nutowy. To co wydaj się być pomysłem uduchowionego artysty jest całkiem poważną nauką zwaną ornitomuzykologią (uskrzydlony dział zoomuzykologii). Kiedy badacze ptasich odgłosów przyjrzeli się (a raczej przysłyszeli się) w 1957 roku poszczególnym gatunkom ptaków, to doszli do wniosku, że bezapelacyjnym muzycznym geniuszem jest drozd pustelnik (zamieszam obok zdjęcie ptaszka, bo talenty trzeba promować). Poza tym, aby delektować się ptasią muzyką, docenić jej naturalny kunszt i powab, należy…. przynajmniej czterokrotnie ją spowolnić. Wniosek z tego jest taki, że należy słuchać przyrody ale wolniej.
Gdybym opierał się tylko na współczesnej muzycznej analizie wiosny, to śmiało mogę wypowiedzieć, że ja Tej „wiosny” ni w za nie kumam. Już samo „Święto Wiosny” I.Strawińskiego wzbudzało tyle emocji podczas swojej premiery, potrafi wprowadzić słuchacza w muzyczne osłupienie. Osobiście gdybym był bardziej wrażliwy, to wstałbym i wyszedł z opery, ale że u mnie wrażliwość na pstrym koniu jeździ, to wysiedziałem na Strawińskim do końca. Ale Strawiński wielkim muzycznym rewolucjonistą był. Dla obecnych na premierze „Święta Wiosny” impresjonistów C.Debussego oraz M.Ravela Strawiński był nie tylko prekursorem nowego nurtu w sztuce muzycznej, ale generalnie w sztuce. Sami wymienieni nie stronili od wiosennych tematów. Cloud Debussy poczynił swego czasu „Korowody Wiosenne”, a Maurycy Ravel opracował orkiestrowa wersję kompozycji M.Musorgskiego „Obrazki z wystawy”. Szczególnie miłym dla ucha, zabawnym w formie i treści jest „Taniec Kurcząt”. Mniej więcej w tym samym czasie Giaccomo Puccini komponuje operę o zwiastunie wiosny i przekleństwie klatek schodowych „La Rondine” czyli Jaskółka.
To dla wszystkich i dla mnie również Modest Musorgski "Obrazki z Wystawy - "Taniec kurcząt"
Romantyzm pełen wiosny. Taki Fryderyk Chopin dla przykładu i jego melancholijno monotonna pieśń „Wiosna” (z fiołkami w tle – bo Chopin uwielbiał te kwiaty), czy rówieśnik Chopina Robert Schumann i jego Symfonia Wiosenna, to muzyczni piewcy wiosny. R.Schumann poprosił przed premierą wymienionej symfonii dyrygenta, aby pierwsze takty zabrzmiały, jak przebudzenie przyrody. Innymi słowy, jak to u romantyków bywa wszystko kręciło się wokół miłości i wiosny. Generalnie romantyzm wykorzystał w promowaniu wiosny tonacje molowe w przeciwieństwie do klasycyzmu, gdzie panoszyła się tonacja F-dur, a w baroku wiosną władały tonacje E-dur i G-dur. I tak można by snuć wątek o tonacjach, gdyby nie to, że ja nie mam pojęcia o co chodzi (sam ledwo je rozpoznaję).
To dla wszystkich i dla mnie również Modest Musorgski "Obrazki z Wystawy - "Taniec kurcząt"
Romantyzm pełen wiosny. Taki Fryderyk Chopin dla przykładu i jego melancholijno monotonna pieśń „Wiosna” (z fiołkami w tle – bo Chopin uwielbiał te kwiaty), czy rówieśnik Chopina Robert Schumann i jego Symfonia Wiosenna, to muzyczni piewcy wiosny. R.Schumann poprosił przed premierą wymienionej symfonii dyrygenta, aby pierwsze takty zabrzmiały, jak przebudzenie przyrody. Innymi słowy, jak to u romantyków bywa wszystko kręciło się wokół miłości i wiosny. Generalnie romantyzm wykorzystał w promowaniu wiosny tonacje molowe w przeciwieństwie do klasycyzmu, gdzie panoszyła się tonacja F-dur, a w baroku wiosną władały tonacje E-dur i G-dur. I tak można by snuć wątek o tonacjach, gdyby nie to, że ja nie mam pojęcia o co chodzi (sam ledwo je rozpoznaję).
Ale chyba wspomniałem o klasycyzmie we wiosennych kompozycjach. Nie obędzie się tutaj bez przypomnienia, że tak L.Beethoven skomponował „Sonatę wiosenną”, W.A.Mozart „Pieśń o wiośnie” a J.Haydn Kwartet smyczkowy „Skowronek”. Nie da się jednak ukryć, że największe zasługi dla wiosny ma barok i nieśmiertelne koncerty skrzypcowe „Cztery pory roku” Antonio Vivaldiego. Zostały skomponowane do sonetów (trochę anonimowych ale wielu uważa, że ich autorem jest Vivaldi). Z tych „Zawodów porządku z fantazją” powstał chyba najbardziej rozpoznawalny cykl koncertów.
Wiosna
Wiosna już nadeszła i ptaki wesoło
Radosną swą pieśnią wieszczą jej przybycie;
Zefir łagodnym tchnieniem fale toczy wkoło
Potoków, co rwą bystro, skąpane w błękicie.
Błyskawice i grzmoty, które w krąg słyszycie,
Wysłano, by ogłosić nowej wiosny tchnienie;
Ptaszęta przerywają zimowe milczenie,
Znowu śpiewem swym dzwoniąc na podniebnym szczycie.
I wnet się rozchodzi nad pola i drzewa
Szmer kwiatów, traw i liści w noworodnej pysze,
Kózka drzemiąc na słońcu gnuśnie się wygrzewa;
Wiejska kobza ją do snu łagodnie kołysze.
Pasterz nimfę porywa, a w tańcu im śpiewa
Wiosna, zaglądając w lśniących oczu ciszę.
Przekł. Krzysztof Lipka
Czyż nie urocze :) Gdy dodać do tego muzykę, gdzie zamiast partii skrzypiec wykorzystano flet no to mamy wiosnę pełną gębą. Niestety tego nagrania nie posiadam, ale fragment mogliśmy wysłuchać w trakcie wykładu. Superrr. Teraz czekam na koncert może z recytacją sonetów w wykonaniu Michała Żebrowskiego, bo śpiewać, to on nie potrafi.
Renesans swoimi madrygałami przetarł szlaki barokowi m.in słowami kompozytora Thomas Morley „Teraz jest miesiąc maj, kiedy weseli młodzieńcy bawią się ze swoimi dziewczętami na zielonej trawie”. Do tego było jeszcze sporo fa la la la. Dokąd ta młodzież zmierzała, czyli falalała ??? Od średniowiecznego symbolizmu trubadurów przeszło się do renesansowej dosłowności. Być może nawet Ryszard Lwie Serce w wolnych chwilach wyśpiewywał pieśni prowansalskiego trubadura Raimbaut de Vaqueiras „Kalenda Maya”.
A wszystko zgodne ze średniowiecznym poglądem, że muzyka nie powstaje na skutek ludzkiego działania, lecz z boskiego stworzenia.
Wykład rozpoczął się małą wtopą organizatorów Toruńskiego Festiwalu Nauki i Sztuki. Pani doktor dostarczono sprzęt bez głośników. Nie wiem czego się spodziewano? Że kobieta dośpiewa poszczególne kawałki? Szczęśliwie naprędce skombinowany bumbox uspokoił zestresowaną kobietę.
I na koniec dodam, że Festiwal nie tylko samym Rafałem Blechaczem stał. Mówię to z rozżaleniem w głosie, gdyż nie udało mi się dostać wejściówki na spotkanie z pianistą.