poniedziałek, 31 maja 2010

Eksplodująca uwertura

70 000 litrów farby, 622 beczki, 330 m stalowych rur, 57 km przewodów, 455 wyrzutni i 1700 detonatorów. Do tego wszystkiego blok, w którym mieszkał wokalista Simple Mind - Jim Kerr i "trochę" kasy od firmy SONY.
W dzielnicy Glasgow - Toryglen zdecydowano nakręcić jedną z części trylogii reklamowej Sony Bravia.
Kto by pomyślał, że uzyskany efekt nie został wygenerowany w laboratorium komputerowym. Mieszkańcy Glasgow mogli naocznie się przekonać jaką moc posiada eksplodująca farba.

Całość obrazu została została zilustrowana uwerturą do opery Gioacchino Rossiniego Sroka złodziejka (La gazza ladra). Temat do libretta podsunęło samo życie. W XVIII wieku w miasteczku Palaiseau pod Paryżem aresztowano i skazano na śmierć służącą, którą oskarżono o kradzież przedmiotów ze srebrnej zastawy. W operze librecista G.Gherardini napisał szczęśliwe zakończenie, gdzie wskazany zostaje sprawca niecnego czynu (tytułowa sroka), a główna bohaterka Ninietta w ostatniej chwili zostaje oczyszczona ze stawianych jej zarzutów.
O libretcie Rossini pisał:  

"Tekst jest wierszowany przez poetę świeżej daty, co przysparza mi niejednego kłopotu. Sam temat jest bardzo piękny i spodziewam się, że  - jeśli Bóg pozwoli - wyjdzie z tego coś naprawdę dobrego".

Praca nad partyturą zajęła kompozytorowi prawie 3 m-ce.
Rzeczywiście sukces opery był zapisany w nutach. Problem polega tylko na tym, że cała opera jest dosyć długa i bez skrótów trwa ponad 3 godziny. Może dlatego najbardziej znanym "kawałkiem" jest wspomniana przeze mnie uwertura.

Nic też dziwnego, że z jednej strony subtelny, z drugiej zaś dynamiczny charakter utworu został wykorzystany w reklamie.
Ale może lepiej samemu się przekonać.



Cała uwertura jest o wiele dłuższa, co nie ujmuje jej finezji i  piękna. Moim zdaniem jest to jeden z przyjemniejszych wstępów operowych.

Budynek, który zagrał w reklamie na koniec został wysadzony. Całe osiedle przeznaczono do wyburzenia. Można powiedzieć, że wieżowiec miał swoje 2 minut barwnej sławy.

I jeszcze jedno. Zarząd gminy, w którym w tak karząco niesprawiedliwy sposób potraktowano pierwowzór bohaterki opery, utworzył specjalny fundusz na odprawienie raz w roku mszy (tzw."srocza msza") za spokój duszy dziewczyny.
 To se gmina poszalała.

niedziela, 30 maja 2010

Mahlerem malowane

Gustaw Mahler miał charakter podobny do mojego.
Jednoznacznie trudny. Niestety na tym nasze podobieństwo się kończy.
Był niezwykle sumiennym kapelmistrzem, który pracy i twórczości bezwzględnie podporządkowywał rytm swojego życia. Jak już się czemuś oddał, to oddawał się bezgranicznie. Najlepiej charakteryzuje go następująca anegdota.

Nigdy nie zdarzyło się, aby pełniąc funkcję dyrygenta opuścił próbę. Ale pewnego razu kierowanie orkiestrą powierzył swemu zastępcy oświadczając, że musi wyjść na godzinę. Dokładnie po upływie wyznaczonego czasu zjawił się ponownie i stanął za pulpitem. Gdy jeden z zaprzyjaźnionych muzyków (a nie było ich wielu) zapytał o przyczynę, tego bądź co bądź niezwykłego wydarzenia, Mistrz odpowiedział z rozbrajającym spokojem "Ożeniłem się".
Myliłby się jednak ten kto uważa, że to co stworzył jest równie sztywne i nieprzystępne jak on sam. Wręcz przeciwnie. Romantyczna natura, plastyczność wypowiedzi muzycznej i liryzm stawia go w jednym szeregu z wielkimi romantycznymi kompozytorami. Wielu uważa, że nawet wyprzedził swoją epokę.
Być może dlatego jego utwory, a zwłaszcza V Symfonia cis-moll, tak często pełni rolę ilustracji filmowych.

Jest taki film "Zanim zapadnie noc", który na podstawie autobiografii, o tym samym tytule opisuje losy kubańskiego pisarza Reinaldo Arenasa. Dramatyczna historia rozgrywawa się w czasach rewolucji kubańskiej. Na domiar złego brak zrozumienia dla talentu wśród najbliższych przeplata się z problemami z homoseksualną orientacją głównego bohatera. Kuba pod rządami Fidela raczej nie sprzyjała takim imperialno-kapitalistycznym ekstrawagancjom. Autor siłą rzeczy musiał być skazany na egzystencję na marginesie życia społecznego. ( J.Bardem, J.Depp)


Ale jest taki jeden moment w filmie, kiedy to Reinaldo wraz z grupą o "odszczepieńców" zostaje zaatakowany i aresztowany przez kubańskie jednostki militarne. Cała scena jest zilustrowana jedyną z części wspomnianej V Symfonii Adagietto.Sehr langsam.
Tragiczna sytuacja. Nie ma dokąd uciec, a przecież nic złego się nie zrobiło. Nie ma nikogo, kto mógłby zapewnić bezpieczeństwo. Tak naprawdę jest się samotny z pytaniem "za co?".

Fragment filmu, o którym mowa. Wykonanie Royal Philharmonic Orchestra:



Reżyser J.Schnabel wraz z autorem muzyki do filmu C.Burwellem przemycili mniej lub bardziej świadomie filozofię, namiętność i osamotnienie bohatera.
Moim zdaniem tłumaczenie muzyki na język poezji wyglądałoby tak:

Ich bin der Welt abhanden gekommen (fragm.)
(Friedrich Rückert)

Ich bin der Welt abhanden gekommen,

Mit der ich sonst viele Zeit verdorben,
Sie hat so lange nichts von m
ir vernommen,
Sie mag wohl glauben, ich sei gestorben!


Ich leb’ allein in meinem Himmel,

In meinem Lieben, in meinem Lied!


/Zapodziałem gdzieś świat,
dla którego tak wiele czasu zmarnowałem.
Na dobrą sprawę mógł on uwierzyć, że umarłem
umarłem dla zgiełku świata.

Samotny żyję w moim niebie
w mojej miłości,w mojej pieśni./
tłum. Anna Oberc

F.Rückert był ulubionym poetą Mahlera, u którego temat smutku, cierpienia, śmierci, ale i nadziei był szczególnie wyeksponowany. Podobnie jest z losami kubańskiego dysydenta, który nawet na emigracji, umierając na AIDS w Nowym Jorku, prawie deportowany z powrotem na wyspę, traktował swoje życie jako "fascynującą przygodę egzystencjalną i intelektualną".

Co tutaj dużo ukrywać. Dobry film, dobra książka i piękna Symfonia.
Jak ktoś ma możliwość, to niech wysłucha całego utworu.

W filmie w epizodach występuje w podwójnej roli transwestyty kuriera i porucznika Victora Johnny Depp (nie pytajcie w jaki sposób przemycał z wiezienia 5 rozdziałów książki).
Dla tych, których mierzi Fidel C. i jemu podobni proponuję obejrzeć "Śmierć w Wenecji" Luccino Viscontiego, w którym wykorzystano tą samą symfonię.
Też pięknie :)

sobota, 29 maja 2010

Wyspa Turandot

Zawsze zastanawiam się nad wyborami do filmów utworów zaczerpniętych z muzyki klasycznej vel poważnej. (Abstrahuję o tego, że niektóre kompozycje filmowe same zasługują na takie miano.)
W wielu przypadkach reżyserzy decydując o umieszczeniu znanego/popularnego utworu klasycznego sugerują się tylko jego rozpoznawalnością u masowego odbiorcy.
Nie zawsze jest to zgodne z fabułą filmu i często pasuje jak pięść do oka.
Oczywiście nie odbieram prawa mistrzom X muzy podpierania się muzyką dawnych mistrzów, ale gdyby robili to z większym zrozumieniem...

Ale może jakiś przykład, będzie mi łatwiej.
Lincoln Six-Echo, żyje w uporządkowanym świecie w XXI wieku. Po wielkiej katastrofie ekologicznej uratowali się tylko nieliczni. Jedyną rzeczą, która nadaje sens ich istnieniu jest marzenie o tym, że w publicznej loterii wygrają wyjazd na WYSPĘ - ostatni nieskażony skrawek Ziemi.
Tyle tytułem wstępu. Być może ktoś zechce zobaczyć zobaczyć (już stary, bo z 2005 roku) film "Wyspa" Michaela Baya.

Nie muszę dodawać, że jak to w tego rodzaju filmach bywa wszystko okazuje się ściemą. Ale film może pochwalić się brawurowymi pościgami, futurystycznymi pojazdami i mnóstwem wybuchów.
(obok E.McGregor i S.Johansson)


Ale... no właśnie jest coś takiego co mnie zastanawia. W jednej z pierwszych scen filmu kiedy główny bohater Lincoln (grany przez przystojniaka Ewana McGregora) wysiada z windy wraz ze współmieszkańcami słychać w tle arię operową "Nessun Dorma".
Dla niewtajemniczonych dodam, że jest to aria z opery "Turandot" Giacoma Pucciniego.
Po obejrzeniu całego filmu zacząłem zachodzić w głowę, dlaczego akurat ten fragment został umieszczony? W końcu film w żaden sposób nie nawiązywał do losów krwawej księżniczki Turandot z Pekinu. Poza tym skoro miłość w sterylnym świecie była zakazana, to dlaczego wyśpiewywano o jej wielkiej sile?

Nessun dorma! Nessun dorma!
Tu pure, o Principessa,

nella tua fredda stanza

guardi le stelle

che tremano d'amore e di speranza...

Ma il mio mistero è chiuso in me,

il nome mio nessun saprà!
No, no, sulla tua bocca lo dirò,

quando la luce splenderà!

Ed il mio bacio scioglierà il silenzio

che ti fa mia.


Dilegua, o notte! Tramontate, stelle!
Tramontate, stelle! All'alba vincerò!

Vincerò! Vincerò!


Tyle tekst, a brzmi tak (Dariusz Stachura - tenor):



I już na koniec dodam coś takiego. W ścieżce dźwiękowej, która została wydana po "sukcesie" filmu (kosztował 126 mln dolarów, a zarobił niecałe 36 mln - okazał się finansowa klapą) ten fragment muzyczny akurat się nie znalazł.
Najwidoczniej zadziałała zasada pijanego i lampy - można się o nią oprzeć, ale oświecić, to już nie bardzo. Szkoda, wielka szkoda :(
Jest jednak pewna przewrotność losu, fatum ciążące nad tym utworem.
Puccini nie ukończył Turandot - zmarł na raka krtani. Zrobił to po jego śmierci Franco Alfano.
O rolę księcia Calafa walczyło (prawie dosłownie) trzech tenorów Giacomo Lauri-Volpi, Giovanni Martinelli i Beniamino Gigli. Ostatecznie wygrał ten czwarty :) Hiszpan Miguel Fleta.
Co więcej Rosa Raisa (inaczej białostocczanka Róża Burchstein), która śpiewała partię Liu przypłaciła wykonanie utratą głosu.
Natomiast dla Luciania Pavarottiego "Nessun dorma"wykonana podczas otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Turynie 10 lutego 2006 było ostatnim publicznym wystąpieniem przed śmiercią.

Ale opera jest poruszająca. Zachęcam do wysłuchania.

piątek, 28 maja 2010

Vivaldi na wiosnę

Od kiedy PC-ty, Laptopy i Notebooki na dobre zadomowiły się w naszych domach, sztuka kaligrafii została zawieszona na kołku.
Nie da się odczytać niektórych manuskryptów. (Nie jest to tylko przypadłość lekarzy - niestety).
I dlatego dobrze mieć na podorędziu wypasiony font wgrany do komputera.
Dla przykładu, ten wykorzystany w tytule blogu nazywa się Vivaldi.
Zgrabny i fantazyjny. Chociaż dla przeciwników barokowych naleciałości jego przesada może razić i ocierać się o kicz.
Ale wszelkim malkontentom mówimy NIE.
Poza tym barok rządził się własnymi prawami i kuszenie bizantyjskim przepychem leżało w jego naturze. Ponadto pozostawił sporo miejsca na własną interpretację i przeżywanie.

Wspomniany Vivaldi (bliski zwłaszcza Annie Giro - stan duchowny mu w tym nie przeszkadzał ) twórca sonat, symfonii, oper i kantat skomponował i wydał w Amsterdamie cykl koncertów skrzypcowych "Cztery pory roku".
On skomponował, a nam współcześni zagrali ...
Proponuję posłuchać dwóch kawałków i skoro mamy wiosnę?!
Zatem WIOSNA koncert E-dur Allegro.
a) Accademia Bizantina (Stefano Montanari - skrzypce).



b)Nie znam wykonawcy, ale potrafią grać.



Które z wykonań podoba się bardziej pozostawiam każdemu do oceny.
Dla mnie druga interpretacja ma pazur, dynamikę i dużą zawartość "duru" w "durze" :)

Nigdy

Nigdy nie aspirowałem do miana wielkiego znawcy muzyki klasycznej.

Nigdy nie zagrałem prawidłowo jednej nuty (chyba, że w podstawówce na cymbałkach - ale to nie oznacza przecież, że jestem jako ten cymbał brzmiący).

Nigdy nie zaśpiewałem czysto całej piosenki (Vizir nic w tym wypadku nie pomoże).

Nigdy nie wykonałem prawidłowo piruetu (ani padede, ani nawet marnego chapeau bas. Nawet linia prosta bywa dla mnie barierą).

Jedno mogę o sobie powiedzieć. - Jestem klasycznym laikiem -
Laikiem, którego od czasu do czasu kompozytorzy, śpiewacy, tancerze, malarze, architekci urzekają swoją finezją i talentem.
Hmmm. Jest to zapewne niezwerbalizowana i mocno podświadoma forma zazdrości.

Zanim ktoś trafi na ten blog, to z pewnością upłynie trochę czasu. Drugie tyle czasu minie do pojawienia się pierwszych komentarzy (liczę na rodzinę).
Zatem mam chwilę na wypełnienie przestrzeni wirtualnej swoimi uwagami, zanim zderzę się z krytyką (mam nadzieję, że konstruktywną).